sobota, 21 czerwca 2014

Scarlet i konie

O ile dzisiejszy poranek minął nam baaardzo leniwie, to popołudnie było całkiem zacne :D Rower, border i dawaj 10km do stajni :) O ile sama tę trasę pokonuję w 25 minut z psem (biegiem wystawowym) zajęło mi to blisko godzinę.

Najpierw na pustej ujeżdżalni:


Większość pomyśli - to border, kocha konie! Nic podobnego. Scarlet najpierw się koni bała, potem próbowała je podgryźć (i mało brakło, a dostałaby kopniaka od Renomy w obronie źrebaka - należało się). Przywiązałam bordera, poszłam na pastwisko po Kochankę i z Pauliną (od Saby i Astry - patrz gala psów) zrobiłyśmy małą sesję fotograficzną :) Efekty na drugim blogu.

Potem ściągnęłam sobie z pastwiska Koreę, wyczyściłam, osiodłałam, wsiadałam i border popadł w rozpacz. Piszczała jakby ją ktoś odzierał ze skóry. Zakłusowałam i było jeszcze gorzej "Siedzisz na tym potworze?" - border błagał abym zeszła. Nie czekała długo, bo Korea zaczęła kuleć. Zeszłam, rozsiodłałam, poszłam po Kenię :) Przy galopie rozpaczliwe ujadanie Scarlet słyszała cała Hodowla Koni Ślązkich :)

Powiedziałam "Potraktuj ją jakby była twoim psem" i Paulina dyscyplinarnie pociągła za obrożę. Zapanowała cisza... Ja jeździłam przez 1,5 godziny, nakłonić Kenię do zagalopowania na czworoboku... Scarelt siedziała sobie już z tatą w samochodzie :D

Wniosek z dnia dzisiejszego: "Z borderem do stajni tak, ale nigdy na jazdy ani tereny"

3 komentarze:

  1. 1 spotkanie to raczej że coś wyjdzie nie tak, dopiero może po kolejnych sie przyzwyczai i dozna że
    te wielkie coś nie jest takie groźne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My mamy stajnie dosłownie parę kroków od domu, a i tak panika i strach przed dużymi kopytnymi wygrywa. Ale staramy się z tym walczyć :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!