Poszłyśmy sobie dzisiaj na polny spacerek o zachodzie słońca. Pięknie było.
Uciekając z tematu.. Pola się zmieniają... Jeszcze tak niedawno zielone, później żółte łany zbóż, ścierniska - dzisiaj już zaorane, błotniste i brązowe, a niedługo pokryte pierzynką białego puchu. Rok temu robiłam co miesiąc zdjęcia z okna :) Premiera:
Dzisiaj nareszcie przyjechały do nas Astra i Saba. Najpierw poszłyśmy w pola, gdzie uciekałyśmy przed krową. Nie ma to jak straszyć krowę statywem z aparatu. W polach kręciłyśmy pojedyncze ujęcia sztuczek, choć nie wiem czy użyjemy ich do filmiku. Psy biegały sobie bez smyczy. Były w raju.
Saba z Pauliną
Potem poszłyśmy na boisko, ale niestety było trochę ciemno. Ale sztuczki i zdjęcia być musiały :D
Krótko - wczoraj ćwyczyłyśmy na boisku. Scarlet szarpała się frisbee. Czarka ubóstfiała piłeczkę na sznurku. Poza tym, że Scarlet rozwaliła sobie łapę w nieznany mi sposób było całkiem fajnie. Ona naprawdę ma pecha... "Sukces to nie przypadek. To ciężka praca, wytrwałość i poświęcenie, a przede wszystkim miłość do tego co robisz.."
Pierwszy spacer w tym roku w rękawiczkach, przez które nie działa ekran dotykowy w lustrzance :)
W niedzielne popołudnie ruszyłyśmy do Lublińca. Jak prawie co tydzień spotkałyśmy się z Astrą i Sabą. Tym razem nagrywałyśmy sceny do filmiku sztuczkowego. Zostało jeszcze całe mnóstwo sztuczek do nagrania, ale po walce z Movie Maker udało mi się stworzyć małą zapowiedź filmiku:
Teraz przedstawiam zdjęcia, bo chyba nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła:
Scarlet - stworzenie jak na bordera leniwe, niepewne siebie, spokojne, nikomu nie przeszkadzające i wiecznie marzące o tym, aby uwalić się na posłaniu i spać. Tłusta kiełbasa. Nie oszukuję się - tak, Scarlet jest gruba, Czarka również. Walczymy z tym, chociaż wybrałyśmy najgorszy czas - zimę. Będę wytrwale próbować ją zmotywować. Śmiać się z porażek i skakać z radości przy sukcesach.
Ostatnimi czasy zabrałyśmy się za frisbee. Do soboty musimy się wyrobić z ćwiczeniami. Będziemy nagrywać drugą partię scen do filmu. Scarletkowy mózg mnie bardzo zadowala. Border zaczął myśleć <3 . Przestała się martwić, że coś nie wyszło. Czarka pięknie pracuje za szprotki. Z nią i jej motywacją nigdy problemów nie było i chyba nie będzie. Dać jej smakołyk i świat się nie liczy. Z jednej strony dobrze, z drugiej źle, bo bez smakołyka nic nie zrobi. Ale co tam. Trzeba walczyć i próbować.
Coś mi się zdaje, że podobny tytuł posta był rok temu ale trudno :)
Jesień idzie... Niestety. Coraz wcześniej robi się ciemno, coraz później wstaje słońce. Temperatury również co raz niższe.
Wczoraj wieczorem pojechałyśmy do Lublińca do Astry i Saby. Miała być sesja o zachodzie słońca, ale troszkę się spóźniłyśmy. Był za to któtki spacerek z czterema psiakami. Jeszcze miesiąc temu o tej porze było jasno, robiłyśmy zdjęcia na stadionie, a wczoraj już ciemno.
Dzisiaj wieczorkiem zrobiłam mały trening. Scarlet na piłeczki, Czarka na "coś" co myślała, że mam ale nie miałam. Pewnie oczami wyobraźni wyobrażała sobie wielką pachnącą szprotkę po której od wczoraj jeszcze pachną mi dłonie :D
Pojechałyśmy dzisiaj do Zabrza, na warsztaty z Patrycją Kowalczyk. Tematem było wyrabianie mięśni i sztuczki, oraz ćwiczenia na piłkach. Scarlet miała przebłyski geniuszu. Skupiała się, ładnie pracowała - przez pierwsze dwie sesje. Uczyłyśmy się kontroli zadu, wchodzenia na ścianę, wiewióra i testowałyśmy frisbee SuperAero (które niedługo kupimy). Na przerwie była "dzika impreza". Pieseły szalały bez smyczy. Scarlet początkowo bardzo wystraszona tak dużyk kudłatym towarzystwem troszkę się przełamała. Podczas trzeciej sesji lenistwo wzięło górę - księżniczce się ewidentnie nie chciało, ale zdobyła się na wchodzenie na piłkę :) Nie będę się rozpisywać, bo nie mam weny :) Łapcie zdjęcia:
W marcu przed wyjazdem na watsztaty z motywacji porównywałam czym przygotowanie i atmosfera różni się od tej przed wystawowej. Dzisiaj wyglądałoby na to, że chyba niczym, bo było czesanie, mycie i trening na ringówce. Robiłam to aby porobić cokolwikg, ale coś co mnie nie zdołuje, bo wiem, że pies umie to perfekcyjnie. Pogoda po kilku tygodniach słońca zmieniła swoje oblicze. Mam nadzieję, że jutro deszcz ustąpi. Teraz Scarlet dręczy KONG,a :)
Czarka biega po ogrodzie rozkoszując się "piękną" pogodą i pewnie tarzając we wszystkim co brzydko pachnie... Boję się ją wpuszczać teraz do domu :P Taka czysta jest...
Czemu nieregularne posty? Bo krótko mówiąc mi się nie chce pisać. Czemu krótko? Bo mi się nie chce. Więc dzisiaj też krótko.
W najbliższą niedzielę jedziemy do Madizone (i bez komentarzy typu "zazdroo" albo "super, że jedziecie", bo takie komentarze mnie dołują - jadę, bo nie wiem co mam robić). Zebrałam się dzisiaj w sobie, zabrałam Scarlet i poszłam na drogę z ringówką, chcąc porobić cokolwiek... Coś co jasno stawia wymagania i wiem jak zrobić. Nie było tak źle. Na treningu mam raczej problem ze sobą niż z psem. Optymistycznie - w piątek planuję rozruszać trochę bordera i pojechać rowerem do stajni, gdzie ostatnio spędzam niemal cały wolny czas. Chyba dla tego też zaniedbałam ćwiczenia z psami :P
Zapraszam do obserwowania mnie na facebooku :) Obserwowania, a nie zapraszania mnie do znajomych ;)
Więc dziś wcześnie rano zwlokłam się z łóżka i poszłam na spacero - sesję :) Na łące była duuuża rosa :) Psy były mokre jak po deszczu, moje skarpetki dało się wykręcać. Zdjęcia mnie nie satysfakcjonują (walczę z naświetleniem) ale są. Odwołanie już mamy zrobione na perfekt. Nie wiem jak to będzie bez smakołyków ale dzisiaj było świetnie :D
Po powrocie do domu wsiadłam do samochodu i już bez piesów pojechałam do cudownego miejsca na Hubertus :D
Zwierzą dziś było duużo :D Więc tak sobie teraz myśląc dzień bardzo udany był :)