środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Swiąt!

Idą.. Przyjdą... Będą... Przejdą...


Więc chciałam wszystkim życzyć ciepłych, spędzonych w gronie rodziny świąt. Aby wszystkie smutki odeszły....

Nie będę składać więcej tych oklepanych życzeń zdrowia, szczęścia itd...

Życzę Wam po prostu aby było lepiej. Aby było lepiej niż jest. Tak po prostu ;)


wtorek, 3 listopada 2015

Filmikowe kulisy i motywacja (znowu)

Na początek:

Bardzo rzadko wychodzę na spacer gdy jest mi smutno. Można powiedzieć, że nigdy tego nie robię. Dlaczego? Po prostu boję się, że Scarlet znowu będzie się przejmować, myśleć, że to ona mnie zawiodła...
 Bo gdy nie ma już naprawdę naprawdę nic, gdy człowiek ma wrażenie, że wszystko stoi przeciw niemu - poddaje się... Poddaje się, czyli przestaje mu na czymkolwiek zależeć - uwalnia się psychicznie od sytuacji...  

Filmik powstał bardzo ciekawie... Wychodząc z domu byłam bliska płaczu... i poddałam się. Nie chciałam nic zrobić tylko po prostu sobie pójść. I poszłam. Daalekooo na ściernisko. 

Wmówiłam sobie, że bardziej tego psa nie zniszczę, więc w sumie to bez różnicy czy spróbuję rzucić jej tą piłkę. Tydzień wcześniej po jesiennej sesji łapała frisbee. No i jakoś tak wyszło, że fajnie wyszło. Aparat nagrał 15 minut "treningu". 
Przez pewien czas wmawiałam sobie, że to nigdy nie wróci. Że owszem - będę mogła bawić się z psami, biegać z nimi i szaleć, ale nie będę ćwiczyć frisbee ani nic na bardziej "poważnie".
Ale prawdziwa pasja temu zaprzecza... Prawdziwa pasja walczy do końca...
Sukces zależy od nastawienia. 


Muzykę wybrałam, jedną z tych, których słucham podczas spacerów. W tłumaczeniu tekst piosenki (The Script - It's not right for you) jest mniej więcej taki:

To nie w porządku, To nie w porządku względem ciebie
Jeśli nawet musisz o tym pomyśleć.
To nie w porządku, To nie w porządku względem ciebie
Jeśli naprawdę musisz o tym pomyśleć.
Masz jedno życie by kochać to co robisz

Jeśli czegoś nie zrobimy
Nigdy się nie dowiemy
Jeśli zostaniemy tu zbyt długo , nigdy nie dorośniemy
Więc zanim będzie za późno i cię to zabije
Mamy tylko jedno życie
Więc kochaj to co robisz!

(tekstowo.pl)

Dwa, właściwie trzy ostatnie "treningi" spowodowały, że odzyskałam wiarę. Ponownie uwierzyłam, że to co robię ma jakiś mały sens. Dziękuję osobom, które cały czas w nas wierzyły! 


A tymczasem tutaj powstaje szpotrowy kundel - frisbowiec :D





W Październiku zaliczyłam kilka fotograficznych wypadów do lasu :) 



Skoro już mnie (znowu) tak na motywację wzięło to łapcie tu filmik, który znalazłam w internetach :) Trochę na temat jeździectwa, ale do życia też się idealnie wpisuje ;D

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Był także poranny wypad do lasu pomiędzy Cieszową, a Koszęcinem. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak nie jest ze Scarlet tak źle. Że zrobiłyśmy te małe - ogromne postępy :D Na nowo budujemy, to co kiedyś przez chore ambicje zburzyłam :)

wpadłam w zachwyt własnymi włosami xD

Że też chciało mi się wstać o 6 rano w sobotę :P

Bo są na świecie takie małe zakamarki szczęścia!
In the end, in the end
You got one life to love what you do!

sobota, 3 października 2015

Szkoła... ale my (jeszcze) żyjemy

Jednym wszystko przychodzi łatwo. Inni muszą włożyć w to ogromny wysiłek. Przez długi czas osiągałam wszystko łatwo. Zawody, biegi, konkursy - nie wymagały większego wysiłku. Teraz zaczęłam zauważać, że nie robiąc nic, nie osiągnę nic. Wieczorami zaczęłam działać coś ze Scarlet. Malutkimi kroczkami ale drepczemy do przodu. Zaczęło do mnie docierać ile wysiłku zaczyna mnie kosztować sukces. Jako dziecko żyłam w przekonaniu, że jestem i muszę być najlepsza. Coś napewno mi z tego zostało w środowiskach w których jestem od dziecka, gdzie w moim mózgu dalej wbite jest musisz, choćby po trupach wygrać.

Teraz przygotowuję do olimpiady z fizyki i z biologi. Spędzam dużo czasu nad zadaniami. I powiem szczerze - mam dość. Do tego zawirusowany komputer, konie i brakuje czasu. Gdy już jest wolę się zmęczyć fizycznie niż odpoczywać przed telewizorem. Bo ja jestem bardzo emocjonalny i psychiczny ludź :P Niedługo szkolne przełaje w Lublińcu - zawody, które kocham i nienawidzę jednocześnie. Zawody z którymi wiążę tyle ciekawych wspomnień. W tym roku ostatni raz. W tym roku znów kandyduję do samorządu. Chociaż każdy głos podpowiada - pieprz to! To nieee...



Znów przez posta olewam ludzi... Bo nie chcę spędzić xx wieczoru z rzędu wkurzając się na zacinającego się LR... Chociaż jeden wieczór iść spać w poczuciu wolności :) Nic nie muszę :D









I po prostu aż muszę tu wspomnieć o najlepszym prezencie urodzinowym jaki dostałam :D 
Tak na bardzo wesołoo :D
Dziękiiiiii <3

Wybaczcie kolejny bezsensowny post, który w żadnym stopniu nie trzyma się kupy  ;)

sobota, 12 września 2015

Szkoła... znów

Więc.. Zaczynając wszystkie posty w ten sam sposób :D Co by tu dużo pisać. Lenimy się :) Z jakże ambitnym moim planem na olimpiadę z fizyki.. Hmm.. czy ja się wgl uczyłam?

Otóż szkoła proszę państwa powróciła. I wraz z jej powrotem nie robimy nic. Totalnie nic. Dziś Scarlet pojechała ze mną na Kopce. Jutro Próba Dzielności. "Roboty w 3 dupy" :) Chociaż nic się ciekawego nie działo (znaczy działo się ale nieistotne), to można dodać te parę zdjęć ;)



Hopsacz :)



Renata męczy mojego psa :O


czwartek, 20 sierpnia 2015

Radość z małych sukcesów

........ ..... ........  . . .. .. ...  Gdy od tak poszłam sobie na boisko. I zabrałam piłkę.

W myśl nie wiadomo czemu słuchanej piosenki... że można wszystko. 


Post będzie zatem znów (oj męczę was) o motywacji. I nie gwarantuję, że będzie mądry. Będzie o tym co myślę. Słowo w słowo. 
Otóż jak można znaleźć wenę w takiej piosence? Gdzieś ją już słyszałam,  nie pamiętam gdzie, ale od razy skojarzyła mi się z uczuciem typu "tak, wygrałam, zrobiłam to, pomimo trudności". 

Wychodząc z domu myślałam "tak, znowu wezmę piłkę i znowu będzie to samo - stres, smutek i kolejny zdołowany wieczór". Znowu będzie załamanie. Gdy idąc na boisko i przechodząc pod pastuchem oparłam się ręką o jedyną w polu widzenia kującą roślinę pomyślałam "tak, to trzeba się nazywać justynką :P " I poszłyśmy dalej :)
 I tak proszę państwa kująca roślina stała się powodem, który zmienił cały dzień. Bo owa roślina zmieniła moje myślenie na pozytywnee :D
I tak na boisku na początku telefon i #fishowelove :)


I co mnie wzięło na sztuczki :)



I tak bawiąc się z Czarką, kontem oka zobaczyłam Scarlet, która zabiera piłkę i biegnie za opony.  Z tą piłką!  I pomyślałam sobie, że to będzie nasz dzień. Że jak nie dziś to już nigdy. Że jak się nie uda to trudno, że przecież to nie jest najważniejsze. Że to, że nie możemy się pochwalić overkiem nie oznacza, że jesteśmy gorsze. Nie możemy wiecznie żyć poglądami innych. Że w sumie bez różnicy już, że wszystko mi jest jedno.



I tak od niczego, zwyczajnie, bez negatywnych emocji. Komenda zostań. I zamiast przywołania - overek <3
Niezłapany owerek, a ja nie pomyślałam. Nie pomyślałam nic. A pies pobiegł za piłką, przyniósł, oddał. A do mnie dotarło - ona to zrobiła! Po ponad pół roku, pół roku! 


I może ten mały sukces, ten malutki, albo nawet dziecinny dla większości - overek! Odzyskałam wiarę! Po pół roku Scarlet pobiegła na piłką. 

Po raz pierwszy od pół roku jestem szczęśliwa po pracy z nią! Najlepsza moja!!! 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Gdy rok szkolny się zbliża..

Gdy człowiek siedzi sam w chłodny nareszcie wieczór, nie ma do kogo gadać to pisze... Gdy po burzy nie ma prądu - przy świeczce wypisuje cokolwiek, co mogłoby mi odpowiedzieć co mam robić. Chyba wakacje uderzają mi na mózg. Nawet na Kopce jeździć się nie chce... Powiedziałabym, że jest po prostu do dupy. Ale przecież mogłoby być gorzej.

Co robię z psami... hmm.. właściwie nic. Frisbee zbiera kurz w szufladzie. Kupiony pas do biegania wciąż czeka na wytestowanie. Do tej pory było za ciepło. Zaczyna mi brakować konkretnego rytmu dnia. Niby chciałabym pojeździć na rolkach czy pobiegać, ale każda próba sprowadza się do "jest za późno", "jest za ciepło", albo po prostu mi się nie chce. Nie biegam, może dlatego że nic nie nie wkurza, na tyle aby było warte tego wysiłku.

Scarlet dalej z zimową szatą (tego nikt nie pojmie). Ale ja swoje wiem. Wiem, że gdy tylko zgłoszę ją na wystawę w ciągu tygodnia wylinieje całkowicie i będzie po prostu łysa. Nie trenujemy.
Nie robimy totalnie nic poza wieczornym włóczeniem się bez celu z aparatem po polach i wskakiwaniem na snopki.


Na wakacje miałam przewidziane bardzo ambitne plany. Zmarnowałam te wakacje. Jak co rok powtórzę sobie, że następne będą lepsze. "Na jutro to mam plam genialny.. tylko jeszcze dzień daj mi..."



Plany na najbliższy czas... sprowadzają się do jednego słowa - fizyka. Siedzenie nad książkami i wbijanie do pustej głowy wzorów. Najlepszym absurdem jest to, że nie robię tego, bo to lubię. Jeśli coś robię to raczej dlatego aby udowodnić innym, którzy we mnie nie wierzą, że się da.


I to jest właśnie to, czego brakuje mi w pracy z psami. To, że wszyscy we mnie wierzą, myślą, że jeśli już raz coś osiągnęłam bez problemu to powtórzę. Tymczasem ja się cofłam :P Musiał by być ktoś, kto po prostu będzie mi wmawiać, że nie dam rady, abym tego nie robiła. Wtedy zacznę działać, teraz zwyczajnie nie mam po co. 


I tak, jak na złość ludzkości kupuję kolejny obiektyw. Tak jak na złość rodzicom nie pojechałam na wakacje. Tak jak na złość mamie nie jem kolacji. Tak jak na złość wszystkim i wszystkiemu nigdzie w te wakacje nie wyjechałam. Tak po prostu musi być osoba, której mogłabym powiedzieć "schudłam, a ty nie!" :D i wtedy zaczęłabym biegać. Znów nie rozstawała się z endo. Ruszyła wreszcie swoją i Scarlet tłustą dupę. Zbudowała na nowo więź. Ogarnęła się i swoje emocje. Potem ogarnęła psy, sztuczki i latające tależe. Tak aby na wiosnę przyszłego roku powiedzieć: "Wygrałam!" wszystko, szczęście, radość, wolność....

Pozdrawiam serdecznie ;)

wtorek, 14 lipca 2015

Wakacyjnie, wakacyjnie, czyli ... brak czasu

Czasu z psami spędzam mało. Po prostu go brakuje... doba powinna być dłuższa :P niedawne upały, piękna pogoda a ja w domu z mopem lub na stajni przy półkoloniach :( nad wodą byłam tylko raz...
Scarlet czasem jeździła ze mną.

Chociaż jeszcze niedawno marzyłam o takich wakacjach dzsiaj trochę mnie męczą, są takie czasem... do dupy.

U psiaków wszystko dobrze, dziś troszkę luzu. Umyję amwarium, pójdę na spacer i wsiądę na rower :)

wtorek, 23 czerwca 2015

Idą wakacje . ..

Niedawno minęły dwa lata ok kiedy Scarlet wywróciła moje życie o 180 stopni. Zapomniałam o tym. I zastanawiam się dlaczego.. czy może po prostu nie chciałam pamiętać?

Żyjemy bez dysków i piłeczek. Kończy się rok szkolny. Idą wakacje. Nie mam planów, które zrealizuję. Chciałabym te wakacje przeżyć sama, zmienić życie na te dwa miesiące. Zanieść na strych laptopa, wyłączyć telefon. Chciałabym jechać w polski Tatry, wejść na Rysy, pojechać w Bieszczady (w jakąś dzicz), pojechać na mazury na łódkę, pobiec w jakimś biegu na 10km, pojechać na rolkach do Stb i to tyle.. Jednak zapomnieć o szkole.. Coraz mniej chce mi się w lipcu jeździć do stajni. "Bo się wpisałam i muszę".. otóż nic nie muszę. I jak się naprawdę wkurzę to płakać nie będę, mam gdzie iść.

Tymczasem rodzinka jedzie do Szwajcari, do Wiednia i na termy na Słowację.. Sory, ale kolejną wycieczkę z nauczycielami wole jednak zamienić na walczenie z chcącą mnie (i psy) za wszelką cenę utuczyć babcią. Mniejsze zło. Czyli z moich wakacyjnych marzeń, za przeproszeniem, gówno wyjdzie.

Nie planuję wyjazdów na szkolenia, seminaria czy wystawy. Będziemy spacerować i biegać.. zobaczymy co przyniesie życie :)




niedziela, 14 czerwca 2015

Gala Psów

Zajęłyśmy z Czarką III miejsce w "Super trenerze". 
Zadowolona nie jestem. Może powinnam się cieszyć. Bo każdy normalny by się cieszył. Nie wiem ile razy jeszcze, będę musiała odnieść sukces aby nauczyć się, że nie mierzy się go ilością pucharów, ale ilością wysiłku, który w niego włożyliśmy. Gdybym poćwiczyła więcej poszłoby lepiej. Worek wygranych smakołyków przy najbliższej okazji trafi do schroniskowych psiaków. Nie zasłużyłyśmy.

Nie występowałam ze Scarlet... I open tu piszę, że nie dlatego aby dać szansę innym. Nie dlatego, że mi się nie chciało. Chciałabym. Stwierdzenie, że "pies nie umie pracować pod presją" jest za słabe. 
Zawsze chciałam, aby Scarlet zwracała na mnie większą uwagę, a nie ignorowała tak jak Czarka. Ale przegięłam. I naprawdę nie wiem co mam zrobić. Zbyt dużo błędów popełniłam. Chciałam mieć super bordera, ale emocje wzięły górę. Przejmowałam się pierdołami. Że nie złapała frisbee, że nie zrobiła czegoś dokładnie tak jak bym tego chciała. O tym jak bardzo oddziaływało to na psa przekonałam się dopiero niedawno. Ale o wiele za późno. Scarlet już na sam widok dysku zaczyna się stresować, ja się smucę, że ona się stresuje i tak się nakręcamy. Problem jest nie z nią, ale ze mną. I czasem po prostu płakać się chce... 

I mam po prostu dość ciągłego udawania, że wszystko jest super, bo nie jest. Czasem trzeba obrócić coś o 180 stopni, z nadzieją, że jakoś się ułoży, że jakoś to będzie. Odkładamy dyski i piłeczki. Do końca wakacji. Odpuszczamy sztuczki. Tak. Poddałam się. Odpuściłam. ..


Zdjęcia rok temu i później:



Gala Psów ' 2014



















I chyba ostatnie z normalnych jeszcze frisbowań...

Do zobaczenia za długo!