Co robię z psami... hmm.. właściwie nic. Frisbee zbiera kurz w szufladzie. Kupiony pas do biegania wciąż czeka na wytestowanie. Do tej pory było za ciepło. Zaczyna mi brakować konkretnego rytmu dnia. Niby chciałabym pojeździć na rolkach czy pobiegać, ale każda próba sprowadza się do "jest za późno", "jest za ciepło", albo po prostu mi się nie chce. Nie biegam, może dlatego że nic nie nie wkurza, na tyle aby było warte tego wysiłku.
Scarlet dalej z zimową szatą (tego nikt nie pojmie). Ale ja swoje wiem. Wiem, że gdy tylko zgłoszę ją na wystawę w ciągu tygodnia wylinieje całkowicie i będzie po prostu łysa. Nie trenujemy.
Nie robimy totalnie nic poza wieczornym włóczeniem się bez celu z aparatem po polach i wskakiwaniem na snopki.
Na wakacje miałam przewidziane bardzo ambitne plany. Zmarnowałam te wakacje. Jak co rok powtórzę sobie, że następne będą lepsze. "Na jutro to mam plam genialny.. tylko jeszcze dzień daj mi..."
Plany na najbliższy czas... sprowadzają się do jednego słowa - fizyka. Siedzenie nad książkami i wbijanie do pustej głowy wzorów. Najlepszym absurdem jest to, że nie robię tego, bo to lubię. Jeśli coś robię to raczej dlatego aby udowodnić innym, którzy we mnie nie wierzą, że się da.
I to jest właśnie to, czego brakuje mi w pracy z psami. To, że wszyscy we mnie wierzą, myślą, że jeśli już raz coś osiągnęłam bez problemu to powtórzę. Tymczasem ja się cofłam :P Musiał by być ktoś, kto po prostu będzie mi wmawiać, że nie dam rady, abym tego nie robiła. Wtedy zacznę działać, teraz zwyczajnie nie mam po co.
I tak, jak na złość ludzkości kupuję kolejny obiektyw. Tak jak na złość rodzicom nie pojechałam na wakacje. Tak jak na złość mamie nie jem kolacji. Tak jak na złość wszystkim i wszystkiemu nigdzie w te wakacje nie wyjechałam. Tak po prostu musi być osoba, której mogłabym powiedzieć "schudłam, a ty nie!" :D i wtedy zaczęłabym biegać. Znów nie rozstawała się z endo. Ruszyła wreszcie swoją i Scarlet tłustą dupę. Zbudowała na nowo więź. Ogarnęła się i swoje emocje. Potem ogarnęła psy, sztuczki i latające tależe. Tak aby na wiosnę przyszłego roku powiedzieć: "Wygrałam!" wszystko, szczęście, radość, wolność....
Pozdrawiam serdecznie ;)
Każdy ma jakieś zawahania... Ja niestety też, nie chce mi się pracować z psem, ale dostałam motywację i jestem gotowa do działania. :D Tobie też na pewno się uda, wierzę w Ciebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i pisz tu częściej!
collie-jetta.blogspot.com
Wiesz, może to przez te wakacje, we wrześniu pewnie weźmiesz się w garść jak trzeba będzie sobie zorganizować czas :).
OdpowiedzUsuń