wtorek, 23 czerwca 2015

Idą wakacje . ..

Niedawno minęły dwa lata ok kiedy Scarlet wywróciła moje życie o 180 stopni. Zapomniałam o tym. I zastanawiam się dlaczego.. czy może po prostu nie chciałam pamiętać?

Żyjemy bez dysków i piłeczek. Kończy się rok szkolny. Idą wakacje. Nie mam planów, które zrealizuję. Chciałabym te wakacje przeżyć sama, zmienić życie na te dwa miesiące. Zanieść na strych laptopa, wyłączyć telefon. Chciałabym jechać w polski Tatry, wejść na Rysy, pojechać w Bieszczady (w jakąś dzicz), pojechać na mazury na łódkę, pobiec w jakimś biegu na 10km, pojechać na rolkach do Stb i to tyle.. Jednak zapomnieć o szkole.. Coraz mniej chce mi się w lipcu jeździć do stajni. "Bo się wpisałam i muszę".. otóż nic nie muszę. I jak się naprawdę wkurzę to płakać nie będę, mam gdzie iść.

Tymczasem rodzinka jedzie do Szwajcari, do Wiednia i na termy na Słowację.. Sory, ale kolejną wycieczkę z nauczycielami wole jednak zamienić na walczenie z chcącą mnie (i psy) za wszelką cenę utuczyć babcią. Mniejsze zło. Czyli z moich wakacyjnych marzeń, za przeproszeniem, gówno wyjdzie.

Nie planuję wyjazdów na szkolenia, seminaria czy wystawy. Będziemy spacerować i biegać.. zobaczymy co przyniesie życie :)




niedziela, 14 czerwca 2015

Gala Psów

Zajęłyśmy z Czarką III miejsce w "Super trenerze". 
Zadowolona nie jestem. Może powinnam się cieszyć. Bo każdy normalny by się cieszył. Nie wiem ile razy jeszcze, będę musiała odnieść sukces aby nauczyć się, że nie mierzy się go ilością pucharów, ale ilością wysiłku, który w niego włożyliśmy. Gdybym poćwiczyła więcej poszłoby lepiej. Worek wygranych smakołyków przy najbliższej okazji trafi do schroniskowych psiaków. Nie zasłużyłyśmy.

Nie występowałam ze Scarlet... I open tu piszę, że nie dlatego aby dać szansę innym. Nie dlatego, że mi się nie chciało. Chciałabym. Stwierdzenie, że "pies nie umie pracować pod presją" jest za słabe. 
Zawsze chciałam, aby Scarlet zwracała na mnie większą uwagę, a nie ignorowała tak jak Czarka. Ale przegięłam. I naprawdę nie wiem co mam zrobić. Zbyt dużo błędów popełniłam. Chciałam mieć super bordera, ale emocje wzięły górę. Przejmowałam się pierdołami. Że nie złapała frisbee, że nie zrobiła czegoś dokładnie tak jak bym tego chciała. O tym jak bardzo oddziaływało to na psa przekonałam się dopiero niedawno. Ale o wiele za późno. Scarlet już na sam widok dysku zaczyna się stresować, ja się smucę, że ona się stresuje i tak się nakręcamy. Problem jest nie z nią, ale ze mną. I czasem po prostu płakać się chce... 

I mam po prostu dość ciągłego udawania, że wszystko jest super, bo nie jest. Czasem trzeba obrócić coś o 180 stopni, z nadzieją, że jakoś się ułoży, że jakoś to będzie. Odkładamy dyski i piłeczki. Do końca wakacji. Odpuszczamy sztuczki. Tak. Poddałam się. Odpuściłam. ..


Zdjęcia rok temu i później:



Gala Psów ' 2014



















I chyba ostatnie z normalnych jeszcze frisbowań...

Do zobaczenia za długo! 

wtorek, 9 czerwca 2015

Czekamy na wakacje

Do napisania tego posta zabierałam się bardzo długo. Nic nadzwyczaj ciekawego się nie działo. Spacerujemy sobie, jeździmy do stajni, w upalne dni pływamy w stawie. Miniony czerwcowy weekend spędziłyśmy właśnie tak. Aby znaleźć większą wenę do pisania postanowiłam, że napiszę nie tylko o psach, ale i o mnie :P Oj szykujcie się na głupoty :P

Dzień Dziecka... Gdy jedni świętowali, kupowali swoim psom najlepsze prezenty, sami dostawali od rodziców jeszcze lepsze - ja nie dostałam nic. Jakoś się tym specjalnie nie zdziwiłam. Dzień ogólnie nawet OK. Po południu wyszłyśmy na krótki spacer w pola, bez aparatu.


Wtorek był jednym z tych nudnych dni w szkole i w domu .. Znaczy nie w domu - na podwórku oczywiście. Z laptopem na leżaku, z psami obok :)


Środa - dużo ambtniej - stajnia :) i dwie przyczepy siana z łąki. Najlepsze - siedzieć na dachu traktora i jeść arbuza :D  Wracałam właściwie w nocy.
 W Czwartek również upalnie. Scarlet wypływała się w stawie. A potem przez 4h leżała pod ławką, a ja grałam w remika.. Chyba nigdy nie ogarnę do końca tej gry :P
Piątek na 8:00 do szkoły :P Gdy inni mają wolne szkolny samorząd... odpleśnia meble. Po południu jakże by inaczej - konie! Scarlet wypływała się w stawie. Po nawet udanych skokach, gdy ja czyściłam konia Paulina z Moniką bawiły się ze Scarlet, a ja byłam bliska płaczu. Zepsułam sobie bordera, tak bardzo zniszczyłam tego psa. Miała być super, najlepsza... Za bardzo chciałam.. W rezultacie nawet nie idziemy na galę... Ale mniejsza o to.. Kiedyś się ogarnę, ale jeszcze nie wiem kiedy :P


W Sobotę i Niedzielę piekarnik. Projekt "Konno po Uśmiech" od rana do wieczora.. Kilka godzin stania na rozgrzanej ujeżdżalnie w szczerym słońcu, co chwila mocząc w wiadrze nakrycie głowy. Co w tym czasie robiła Scarlet tego dokładnie nie wiem.. Poruszała się po 8h pastwiskach, pływała w stawie i leżała pod ławką. Zaczęłam jej ufać przy koniach. Nauczyła się, że do koni się zbyt blisko nie podchodzi.

W niedzielę było tak gorąco, że stwierdziłam, iż zdanie mamy mnie nie interesuje. Pływać z psem - cudownie!


Pozdrawiamy :D