środa, 12 października 2016

Spacery, stajnia, szkoła i inne różne z życia...

Kiedy ja tu coś pisałam? Oj daaawno będzie już.
Dzisiaj będą przemyślenia o życiu, będzie nudno no ale ;)

Słowem wstępu: liceum, konie, psy. Otóż gimnazjalna bajka się już skończyła, wakacje się skończyły, na stajnie dalej jeżdżę. No i dla psów! Spacery, sztuczki i te sprawy. I nagle zaczyna brakować czasu. Doba wydaje się za krótka, a ciemno robi się coraz wcześniej.

I włóczymy się gdzieś bez celu po nocach. Deszczowe, ciemne uliczki wsi. Chociaż czasem trochę straszne to jednak nie jest źle z gazem pieprzowym i dwoma psami :) Weekend nie jest od tego aby się wyspać. Sobota, 7 rano, budzik i łapą po twarzy. Śniadanie i już mnie nie ma. Znikamy z domu na cały dzień.



 

A teraz taki sobie border na stajni ;) 




Teraz będzie o koniach, motywacji i o innych mało istotnych rzeczach ;)

Wiosną, zajeżdżając młode konie bardzo się zaangażowałam. Codzienna "praca" z nimi stała się jakby uzależnieniem (jezu, jak to brzmi xD) Wakacje całe dnie, do nocy spędzałam na stajni. Planowałam, że od września więcej czasu poświęcę na naukę. Nie pykło :) Wszystkie myśli tam wracają, tak więc i ja tam wracam. Niemal codziennie, po szkole.

Chociaż już tyle razy byłam bliska aby rzucić to wszystko w cholerę, zawsze jakaś cząstka mnie kazała ogarnąć się i wracać. Wracać - nie koniecznie może do koni, ale do całej atmosfery, do ludzi! 

Od kwietnia, a właściwie to od stycznia z różnymi wzlotami i upadkami "walczyłam" z młodymi końmi. Któregoś pięknego kwietniowego dnia, w przypływie energii podejmując decyzję o wylonżowaniu Kofiny, nigdy nie pomyślałabym, że pół roku później na tym koniu złapię lisa.

I to, tydzień temu była nagroda za wszystko, za te całe pół roku. Niby nic, niby mała sprawa, ale radość ogromna. Tegoroczny hubertus będę zapewne jeszcze dłuuugo wspominać pod wieloma względami. Dziękuję wszystkim, kochani jesteście!