Przygoda: Psy

Jak już wiecie mam dwa psy, a właściwie suczki: Czarkę i Scarlet.
Czarusię mam od babci, której Kropka urodziła szczeniaki, a Scarlet z hodowli Insita Ingenio.

Chęć posiadana psów nie jest moją zachcianką ani obecna modą. Ja po prostu kocham te zwierzęta. Niektórzy mają mnie za idiotkę i wariatkę. Czasem ktoś mi dokucza z tego powodu, a nawet jestem niesłusznie podejrzewana we wsi o doniesienie, że psy są w polach na krótkich łańcuchach bez wody. Gdybym wiedziała na pewno (nie złośliwie, a z serca do psów) dawno bym to zrobiła. Na pytanie: Czemu ten pies jest na łańcuchu? często słyszę: Bo tak jest na wsi :( Dziadkowie także kiedyś trzymali psa na łańcuchu ale często biegał. Dlatego wprowadzając Czarkę do domu postawiłam ich przed faktem dokonanym. :)

Jednak wszystko stało się dzięki mojej drugiej babci z Koszęcina.

A było to tak:

Sagan
W 10 maja babcia powiedziała mi że znalazła psa. Pojechałam do niej, do Koszęcina w ostatni tydzień maja i wtedy po raz pierwszy stanęłam oko w oko z Saganem. Kłębuszek strachu i przerażenia, średniej wielkości, czarny pies, w wieku ok. 3 lat. W czasie czterech godzin pobytu u babci tylko raz go pogłaskałam. Uciekał, bał się.
Gdy zaczęły się wakacje pojechałam do Koszęcina i po jakimś czasie zyskałam sobie zaufanie i przyjaźń psa.
Znalazłam w garażu smycz i próbowałam z skutkiem pozytywnym nauczyć go na niej chodzić. Wysuwał się jednak z obroży, bo była mu za duża dlatego spacer nie wchodził w grę. Ale babcia załatwiła od znajomych obroże i poszłam na ten upragniony spacer. Sagan bał się wszystkiego co go otaczało: aut, krzaków i przede wszystkim szczekających z podwórek psów.
Spacery były łącznie trzy. Na każdym następnym coraz mniej się bał.
Wakacje powoli się kończyły. W ostatnią niedzielę sierpnia pojechałam z rodzinką do babci na deser. Przygotowałam Saganowi prezent, czyli najlepszą szynkę jaka była w lodówce.
Wbiegłam na podwórko, a jego nie było. Myślałam, że zaraz wyskoczy zza domu.
Pies wyskoczył… Ale nie pies, tylko suczka - czarno biała Kropka.
Dziadek oddał Sagana znajomym, bo ten psocił.



Fakt, Sagan zniszczył 2 pary butów, wąż ogrodowy, polizał po twarzy kilku gości, i zagryzł kurę. Ale gdyby ludzi oddawać to zabrakło by miejsc na ziemi.
Wkurzyłam się na dziadka. Nadal jestem zła!
Jak on mógł go oddać?!


Kropka
Przywieziona na miejsce Sagana, już w ciąży, Kropka jest uratowana z klatki schodowej.
Babcia obiecuje mi szczeniaka.
Ok. miesiąc potem, na moje 9-te urodziny dostaję wiadomość o szczeniakach. Czarka i Bacek nie mają ogonów, bo takie się urodziły (ja mam co do tego wątpliwości, ale mniejsza o to).
Kropka jest zadziorem. Gdy karmiła młode ugryzła 3 osoby. Ruchliwa, sprytna uciekinierka. Mam czasem wrażenie że cierpi na lęk separacyjny, bo wyjmuje kocyk z budy gdy babci nie ma. Świetnie tępi gryzonie. 
(2 czerwca 2010 urodziła szczeniaka - Łatkę.)


Bacek
Urodził się tak jak Czarka - 20 września 2009. Do nowego domu pojechał pod koniec stycznia 2010. Był odważnym szczeniakiem. Był przeciwieństwem Czarki która była niepewna i uległa. Doszły mnie słuchy, że jest świetnym stróżem i „ostrym” psem.




Łatka
Urodziła się 2 czerwca 2010. Do nowego domu trafiła w październiku 2010. Pierwszy raz widziałam Łatkę 6 czerwca  tamtego roku. Treść SMS’a jaki wysłałam babci wtedy: „Łatka, bo ma łaty na łapach”, co prawda pisało tak: „Latka bo ma laty na lapach” ale wszystko jedno. Była typowym szczeniakiem, chciała zwiedzać świat, zagryzła 2 kury i koguta. Dla swojej mamy była bardzo męcząca z powodu braku rodzeństwa. Kropka jednak wyszkoliła ja bardzo dobrze. Niedawno spotkałam obecną właścicielkę Łatki. „Cudny piesek, a jaka mądra, ani razu się nie załatwiła w domu, dobry stróż podwórka”



Choroba: Borderomania

Wakacje 2012 - Słowacja - góry 
Zobaczyłam dwa bordery zaganiające owce. Zafascynowała mnie ich chęć do pracy, sposób poruszania się i piękno. Wiele razy wcześniej prosiłam rodziców o drugiego psa. Zawsze mówili, że może później, jesteś za mała, wystarczy jeden. Wtedy spróbowałam innej taktyki: powiedziałam, że chciałabym mieć łącznie trzy psy. - Trzy psy!? Zwariowałaś. Nigdy w życiu. - No to dwa.
Wyjścia nie było. Musieli mi to obiecać: Za rok na wakacje kupimy Ci psa. 
Świadoma w co się pakuję już w styczniu zaczęłam szukać hodowli. Piszę do pierwszej: 12 rezerwacji. Do drugiej: cena 1000 euro (!). Potem znów do tej pierwszej: będą szczeniaki (zarezerwowane 3 suczki). Na wszelki wypadek jeszcze do jednej: będą szczeniaki. Staję przed najtrudniejszym wyborem. Potem jeszcze raz do tej ostatniej i podejmuję decyzję: Insita Ingenio. Zostają grubo ponad dwa miesiące do narodzin szczeniąt. 
28.04.2013 o godzinie 5:10 rodzi się Scarlet.
Hodowczyni zadzwoniła ok. 11:30. Oglądałam w telewizji "Psie adopcje i nie tylko 2". Potwornie się ucieszyłam!!!!! Chociaż w tamtym momencie nie wiedziałam, że moja będzie właśnie Scarlet.
19 czerwca o godzinie 20:30 Czarka wita Scarlet na "swoim" podwórku. Musiało jednak minąć kilka dni, aż się polubiły.



3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha ja na psa namówiłam inną taktyką wiedząc że rodzice. Nie lubią kotów powiedziałam że chce kota wyboru nie mieli. I dostałam moją przyjaciółke

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi chcieli sprzedać aussie za 1900 euro. Rodowód super i rodzice nieźli - nawet frisbują. Teraz patrzę na te małe maszkary i dziękuję Bogu, że cena zmieniła moje decyzję. Nie podobają mi się - ani nie mają chęci do pracy, ani z wyglądu nie są jakieś super (a wręcz dla mnie okropne).

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!