niedziela, 3 listopada 2019

Bieszczady....

"Każde miejsce, do którego się udasz staje się w jakimś sensie częścią ciebie"

____________________________________


Ten mem opisuje moje życie:


Jest listopad. Nadchodzą długie, ciemne wieczory. Powinnam teraz siedzieć nad anatomią, a wracam myślami do września, do tych kilku ciepłych dni, końca lata - najpiękniejszych w tym roku. 

Góry mają w sobie to coś. Coś co sprawia, że z każdym razem coraz bardziej chce się w nie jechać.

Gdzieś tam przez moje życie zawsze się przewijały... Zakopane... Tatry polskie i słowackie... Pieniny... Beskidy... Wisła... Góry Stołowe... Czeskie Sudety...

Wycieczki szkolne i wakacje... Trochę tego było... Zawsze wolałam góry.


Bieszczady 2019


Od czerwca wiedzieliśmy, że we wrześniu jedziemy w góry... Pytanie było tylko: w które?
Trochę humorystycznie Paweł rzucił "Pieprzyć wszystko. Jedziemy w Bieszczady!", a ja zauroczona tymi górami za sprawą serialu HBO "Wataha" po chwili już wstukiwałam w klawiaturę noclegi.

Tego wyboru nigdy nie będę żałować.
Trudno mi jest ubrać w słowa jak bardzo tęsknie za tymi wrześniowymi dniami. Znalazłam miejsce gdzie czułam się naprawdę wolnym człowiekiem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu odcięłam się od wszystkiego, co męcząco siedziało mi w głowie.
Brak zasięgu w telefonie lub ukraiński roaming bardzo pomogły!




Chociaż nogi troszkę dawały o sobie znać i po wejściu na Tarnicę nie umiałam patrzeć na schody (a co dopiero po nich chodzić!) było warto!









 „Tutaj powietrze mocniej pachnie, gwiazdy mocniej świecą, jedzenie bardziej smakuje, a historie bardziej łapią za serce.”




Spacerując zaporą Solińską obiecałam sobie w duszy, że na wiosnę wrócę w Bieszczady.  Z łezką w oku, jadąc A4 w kierunku domu dotarło do mnie, że muszę wracać do rzeczywistości.

Scarlet chciała mnie zalizać ze szczęścia, a Cipek na powitanie zaczął przede mną spie*dalać. Dzięki ;)