wtorek, 21 lutego 2023

Luty - to taki miesiąc

 Może powinnam ten post zatytułować tak jak poprzedni - rozważania z Whiskey? 

Bloga pisałam od 2013 - jako pamiętnik o życiu z moimi cudownymi psimi przyjaciółmi, później przeplatały się tutaj konie, czasem także ludzie... 

Teraz siedzę w słuchawkach, z "moim" drinkiem - Red Label z colą. 

Każda rzecz, którą w jakimś momencie życia poznałam z czymś mi się kojarzy. Tak jak zawsze czując zapach tego drinka widzę słońce zachodzące nad pastwiskiem w Sadowie, słyszę dźwięki utworu "Impreza" - Sobel i czuję komary siadające mi na gołych kostkach. 

W słuchawkach lecą teraz te utwory SDM, które słyszałam będą po raz pierwszy w Bieszczadach, w nieistniejącej już Oberży Biesisko w Przysłupie koło Cisnej.

Gdzieś po drodze powinnam napisać, zmontować (albo coś tego typu) podsumowanie roku 2022. Miałam takie filmiki, posty i rolki z lat poprzednich.  Ten poprzedni rok ciężko opisać, w wielu aspektach życia śmiał mi się w twarz i rzucał kłody pod nogi. A ja po prostu szłam sobie przed siebie. 

Rok temu odcięłam konkretną krechą pewnien rozdział w życiu, zbudowałam mur, którego pilnuję jak nienaruszalnej granicy. 

Rozwaliła mi serce na kawałki pewna klacz. Koń, w którego włożyłam po prostu część mojego serca, koń, któremu dawałam siarę z butelki gdy miał parę godzin, koń, którego nie mogłam nawet pożegnać. Dzisiaj to robię:

Rozpusta [*]
Zawsze miałaś pecha... I chociaż dziś przez Ciebie rozstrzaskało mi serce na milion kawałeczków, to będziesz w nim galopować, brykać i jeść sianko już zawsze... I już bez pecha, który prześladował Cię całe życie 💔 Galopuj szczęśliwa po drugiej stronie tęczy na zielonej łące !....




Życie leciało dalej.. mój Cipek miał przegląd weterynaryjny... objawy bólowe z grzbietu, zdjęcia RTG.. gdy zobaczyłam te zdjęcia nogi mi się ugięły, gdy zobaczyłam rachunek od weta to prawie usiadłam z wrażenia.. Kissing... Koń dostał dożywotnie zalecenia dotyczące pracy, jazdy i rozprężenia.

I wszystko wydawało się że będzie już fajniej. Miłe życiowe momenty, taplanie samochodów w błocie, remont przyczepy i wszystko super... W marcu wybuchła wojna na Ukrainie i od razu wiedziałam, że w Polsce zrobi się co najmniej drogo. Zdążyłam kupić płyty na bukmankę w starych cenach. 

W planach na 2022 były AMP'y, starty w "P"tkach, zdobycie stypendium rektora, wyjazd w ukraińskie Karpaty, wejście na polskie Rysy, słowacką Bystrą, zrobienie prawka na cięższe przyczepy i parę innych. 
W poprzednich latach zasadniczo realizowałam wszystko, co sobie zakładałam, a nawet więcej. 
Już w marcu 2022 wiedziałam, że na Pikuj nie wejdę. 

W majówkę startujemy w Radzionkowie, jako przygotowanie do AMP. Koń skacze nienajgorzej, siada moja orientacja w parkurze. Na zawodach jestem z super osobami, czuję się świetnie! Wydaje się że wszystko zaczyna się układać.



Końcem kwietnia pod moją opiekę trafił starszy, poważnie schorowany psiak, cavalier spaniel - Lucky. Szczęściarz, któremu udało mi się zapewnić w miarę komfortowe ostatnie tygodnie życia. Ostatecznie musiałam podjąć chyba najtrudniejszą decyzję jaką podejmują psi opiekunowie - decyzję o uśpieniu psiaka... Mam nadzieję, że za Tęczowym Mostem biega teraz razem ze swoimi właścicielami. 


Tydzień po majówce Cipek łapie kontuzję na treningu. Kulawy po skokach, niezdiagnozowany przez dwóch różnych weterynarzy. Na AMP'y nie jadę. Gdy zaczęliśmy powolutku wracać po tej kontuzji, w terenie Cipek wbija sobie coś jakby śrubę w kopyto i całe perypetie wykluczają nas ze sportowego życia na dobre 3 miesiące...




Spontanicznie do Zakrzowa na kurs instruktorki jadę bez konia. Kurs, który oprócz zajęć jest niesamowitą 10dniową imprezą! Jako jedna z 6 osób na 16 zdaję egzamin końcowy w pierwszym terminie. 



Wakacje mijają pod znakiem koni, treningów, prowadzonych jazd, wypadów w Beskidy i spotkań ze znajomymi. Najpiękniej wspominam jednodniowy wypad w Tatry, w niesamowicie piękną, kwitnącą Dolinę Gąsienicową i na Mały Kościelec. 




W sierpniu z Cipkiem pojechaliśmy na zawody do Opola. W sobotę zgubiłam się w LL, a w L miałam moją ulubioną zrzuteczkę na stacjonacie jechanej ze ściany. Tę "porażkę" świętowałam kilkoma piwami. W niedzielę pojechałam z lekkim bólem głowy, w deszczu i.. pozamiataliśmy! Mój NAJLEPSZY Przyjaciel wygrywa ze mną oba konkursy! To były dwa najlepsze parkury w moim życiu, pojechałam dokładnie tak jak chciałam. Miałam duuuużo czasu na obejrzenie i nauczenie się tych parkurów, przemyślałam je pod każdym względem zanim wjechałam na rozprężalnię :)






Jak co roku, po wakacjach - "urlop". Bieszczady. Gdy byłam tam po raz pierwszy zgubiłam na połoninach fragment duszy i mam potrzebę go co jakiś czas odwiedzać. Pojechałam tam raz - później(teraz) tylko wracam!


... bo jedno jest takie niebo... Bieszczadzkie niebo wrześniowe!






We wrześniu przeżyłam NAJLEPSZĄ niespodziankę urodzinową w życiu! I chociaż zawdody następnego dnia nie były jak z bajki to na pewno wyniosłam z nich jakieś doświadczenia i byłam dumna z mojego głosu rozsądku, który po kiepskich L'kach kazał nie jechać P  (chociaż baaardzo chciałam i ekipa naciskała) :) 


W październiku wróciłam na uczelnię... Dostałam IOS... Żyć nie umierać
Nie dostałam stypendium więc obecnie pracuję ciężko, żeby moje zwierzaki miały godne życie :D

Kilka wyjazdów w góry, w tym jeden, który zapamiętam do końca życia - nocleg w Bacówce PTTK na Wielkiej Rycerzowej. W sobotę szlak w mocnym deszczu, wieczorna impreza o niesamowitej, magicznej armosferze, poznanie ciekawych ludzi. Piosenki śpiewane przy gitarach - "Jeb*ć Putina! Wolna Ukraina!"...  Następnego dnia przepiękny, znany mi już szlak z Przegibka na Wielką Raczę i do Rycerki.



Przyszła zima, święta... A ja zaczęłam zastanawiać się co tam naprawdę robię, co tak naprawdę chcę od życia... Bo przecież spełniłam absolutnie wszystkie marzenia 10-cio letniej siebie.




Podsumowując: P'tki na zero nie przejechałam, w AMP'ach nie wystartowałam, stypendium nie wywalczyłam, na ukraińską stronę Bieszczadów nie pojechałam, na Rysy też nie wlazłam, prawka kat E też nie zrobiłam...



Za to połaziłam po Beskidach, które chyba niedługo mi się już skończą. Zrobiłam kurs instruktora PZJ... coś tam z Cipeuszem wygrałam... Powinnam mieć jakąś kartę stałego klienta u weterynarzy. 

W styczniu 2023 Scarlet zostaje przymusowo pozbawiona macicy, podobnie jak Czarka dwa lata temu. Ja przeżywam te stresy jeszcze raz - czuje się jakby ktoś drugi raz odpalił ten sam film... 

 Czy uważam ubiegły rok za pasmo kiepskich wydarzeń - tak. Czy chciałabym go przeżyć drugi raz - TAK! Bo każde zdarzenie kształtuje nas jako ludzi, każde miejsce w które się udaję jest w jakimś sensie częścią mnie...