środa, 30 września 2020

AMP'y, Bieszczady 2020 i inne rozważania z Whiskey

 Na początek jakiś mądry cytat: 

"You’ve got to find what you love. And that is as true for your work as it is for your lovers. Your work is going to fill a large part of your life, and the only way to be truly satisfied is to do what you believe is great work."




Zimą żartowałam sobie, że pojadę AMP... ale w sumie gdy w lutym zabierałam Cipka do Sadowa miałam malutką nadzieję. Pandemia pokrzyżowała plany, wróciliśmy do Ostrowa, a AMP'y zostały przeniesione na wrzesień. I bardzo dobrze.

Gdy maju obostrzenia zostały troszkę rozluźnione zaczęliśmy jeździć na treningi do Lublińca przyczepą :D



W lipcu pojechałam z koniem na pierwszy trening wyjazdowy do Wilkowic, po którym nabrałam małej nadziei, że może pójść zawody. 


Tydzień później przekonana przez chłopaka, z ciekawości pojechałam na towarzyskie do Częstochowy. Byłam w szoku. Skakał. Koń, który zazwyczaj bardzo patrzył, przeszedł dwa parkury. Bez wyłamania. Jeden na "0", drugi z jedną z rzutką.


 Po tych zawodach, na treningu, trochę dla śmiechu zapytałam trenerkę czy ten koń ma szanse iść AMP amatorskie...  


Można spróbować, dlaczego nie?


I tak z dnia na dzień Cipek znów wylądował na Podlesiu. Pojechaliśmy w sierpniu dwa razy na zawody towarzyskie. 



Trenowaliśmy sobie przez... miesiąc




Jadąc na AMP'y nie czułam się gotowa na tego typu zawody, w sumie nie jechałam nigdy na zawodach "L" klasy, ale przecież do odważnych świat należy. 

W piątek było baaardzo stresująco. Trochę zepsułam, trochę koń się przyjrzał i zaliczyliśmy stylowe wyłamanie. Z lądowaniem na ziemi. Sobota była już dużo lepsza, ale wkradło się trochę chaosu. Wyszedł brak objeżdżenia i doświadczenia (ale jakoś trzeba je przecież zdobyć). Skończyliśmy z 4pkt karnymi.



W niedzielę w Speed&Music było już bardzo przyjemnie. Na "zero", 8 miejsce. Skakał. Chciał skakać.

Gdyby 3 lata temu ktoś powiedział, że ten koń pójdzie na AMP kazałabym mu się pier*olnąć w głowę.  A poszedł. I za rok planujemy znów pojechać już lepiej przygotowani. 

Patrzę na Cipka i czasem czuję się jakbym widziała skarbonkę bez dna, ale widzę też niesamowity postęp. Ogrom roboty włożony w tego konia. Pracy, która trzyma mnie w kupie i daje siłę żeby działać dalej.

___________________________________________________________



Po AMP'ach pojechałam w Bieszczady. Cipek został pod opieką Pauliny (której w ramach wdzięczności przednim, podkutym kopytkiem zafundował 3 szwy na łuku brwiowym...) A my z Pawłem dosłownie z dnia na dzień rzuciliśmy wszystko, spakowaliśmy walizki i plecaki. Pojechaliśmy w ciemno. 


Całe lato chciałam tam jechać. Pojechałam na moje urodziny. Po ponad roku znów ruszyliśmy w połoniny. W moje najpiękniejsze miejsce na ziemi. Szukać wiatru w trawach <3








Połonin czar ma taką moc,
Że gdy je ujrzysz pierwszy raz,
Wrócić chcesz znów za rok,
Z poranną rosą czekać dnia...


Wiatr chciał nam urwać uszy :D



Wracając do domu w strugach deszczu, powiedziałam sobie w duszy, że znów tam wrócę. Wrócę w "to" moje miejsce na ziemi. W miejsce gdzie jestem wolna. Dokąd nie zabieram zmartwień. 


..."Wracam tu z łezką w oku
Jak zwykle przed lata końcem."



_______________________________________________________





Jakie by nie były całe te wakacje... Zapracowane, końskie, imprezowe, skokowe, podlesiowe... Dla mnie były to jedne z najpiękniejszych w moim życiu. Nie będzie drugiego takiego lata. W 2017 też słuchałam tej piosenki i płakałam za wakacjami 2016 spędzonymi na Podlesiu. W miejscu, które równie jak góry - kocham i nienawidzę jednocześnie.

Były momenty wesołe i smutne. Były imprezy, było szaleństwo... to czego "w tym stylu" tak brakowało mi od 4 lat... Znów poczułam, że naprawdę żyję. Wróciłam do dawnych przyjaciół. Ludzi, z którymi raz było kolorowo, a raz szaro. Były też smutne sytuacje, takie, których obrazy zostaną w głowie do końca życia. 


Były momenty gdy po kilku godzinach jazd, wieczorem miałam ochotę "pozabijać" konie, bo miałam ich tak dość. 
a tego Pana Konia ze zdjęcia miałam tak serdecznie dość, że aż zaczęłam go jeździć.


Były momenty, że nawet wsiadać na Cipka już mi się nie chciało. 
Ale gdy po 5 dniach wróciłam z gór, byłam w domu 15 minut... i pojechałam do stajni.