Ja nie strzelałam. Paliłam zimne ognie i świeciłam w niebo zielonym laserem :)
Gdy położyłam się spać o 2:15 psom zachciało się na dwór. Myślałam, że padnę. Wstałam, usiadłam na łóżku, napisałam na facebooku, położyłam się jeszcze na moment. Zasnęłam w ciągu sekundy. Psy szczekały. Spałam jak zabita. Wypuściła je mama.
U mnie właśnie strzelali dużo i huki były niesamowite . Ale Tola spokojna była : )
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia :>
cooldogyorkie.blogspot.com
Dobrze,że u Was dość cicho było :) Niestety Emet spędził Sylwestra w łazience..
OdpowiedzUsuńU was cicho.....ta a u nas było tak jak by się rozpoczęła III wojna światowa XD
OdpowiedzUsuńJa też nie strzelałam i również paliłam zimne ognie. Kazan próbował spalić sobie nos świecą :/.
OdpowiedzUsuńHahaha xd
OdpowiedzUsuńJa i moja najbliższa rodzina również nie puszczamy petard :)
Uważamy, że to tylko płoszy zwierzęta i że to strata pieniędzy...Ja spać poszłam o normalnej porze, bo nie widzę sensu siedzenia do późna ;p
Moje psy niestety bardzo boją się wystrzałów :c
Ja niestety takiej ciszy w nowym roku nie miałam.
OdpowiedzUsuńNiezłą historia z tym spacerkiem rano xd. Justynka ta leniwa hha.
Nawet jeśli fotek mało, to fajnie ci wyszły.
Pozdrawiamy, B&S
rozumiem strzelać fajerwerki w Sylwestra ale to chyba lekka przesada że dwa dni po Sylwestrze spaceruje z psem i nagle BUUUM ! przecież pies może paść na zawał,słyszałam o historii gdzie spacerującemu Bokserowi pękło serce bo wystrzeliła petarda.
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy
Ola i Baddy !
Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award :D
OdpowiedzUsuńhttp://cooldogyorkie.blogspot.com/